piątek, 17 marca 2017

Recenzja #7: "Dwór mgieł i furii" Sarah J. Maas, czyli jak pisać kontynuację w świetnym stylu.

Jest, wreszcie skończyłam czytać drugą część serii „Dwór cierni i róż” i… bardzo żałuję, że nie zabrałam się za tę książkę trochę później. Teraz trzeba będzie czekać do maja.

Akcja „Dworu mgieł i furii” dzieje się zaraz po zakończeniu pierwszej części serii. Freya i Tamlin mogą w końcu być razem, szczęśliwi. Okazuje się jednak, że „i żyli długo i szczęśliwie” nie jest wymarzonym stylem życia dziewczyny. Tamlin, by zapewnić jej bezpieczeństwo, chce zamknąć ją w posiadłości. Bohaterce jednak nie odpowiada jednak rola pustej księżniczki. Jest również Rhys, książę dworu Nocy, który upomina się o dopełnienie umowy z Freyą- oczekuje od niej spędzania czasu w jego posiadłości. Co więcej, w obliczu wojny dziewczyna musi zdecydować, po czyjej stronie stanąć.


Po przeczytaniu pierwszej części byłam zadowolona. Był to ciekawy retelling „Pięknej i Bestii”. W „Dworze mgieł i furii” zaś akcja gwałtownie przyspiesza. Mnogość wątków jest niesamowita. Autorka włączyła w akcję wielu nowych bohaterów, którzy są bardzo dobrze przedstawieni. Nie są jednowymiarowi. Każdy ma swój charakter, a także motywacje, które są jasne i oparte o doświadczenia każdego z nich. Czytelnik może dzięki temu utożsamić się z ich podejściem, pochwalać je lub krytykować, mając w głowie pełen obraz postaci.

Maas ma niesamowity talent do mieszania mi w głowie. Jej postaci są tak rozbudowane, że moja opinia na temat danego bohatera może ulec diametralnej zmianie ze strony na stronę bez jakiegokolwiek ingerowania w charakterystykę bohatera. Nie zmienia ona bowiem osobowości postaci- po prostu dozuje informacje tak, by mój mózg „nie ogarniał”. :)

Co również bardzo podobało mi się w tej części, to podejście autorki do nowych mocy głównej bohaterki. Freya nie stała się nagle supergirl. Dużo czasu zajęło jej zrozumienie swoich nowych umiejętności i trening panowania nad nimi.

Nie podobała mi się jednak mnogość scen erotycznych. Nie mówię, że były złe. Były po prostu zbędne. Opowieść nie straciłaby na braku opisów seksu. Nie wiem, czy było to podążanie za modą w literaturze. Nie pochwalam tego jednak. Seks nie musi być wszędzie, by książka się sprzedawała.

Ogólnie bardzo polecam tę książkę. Poziom serii gwałtownie podskoczył, więc nawet, jeśli po przeczytaniu „Dworu cierni i róż” zastanawialiście się „czym tu się tak jarać?”… sięgnijcie po kontynuację, a się dowiecie. :)

Ode mnie

9/10 (z wielkim serduchem)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz