czwartek, 23 lutego 2017

Recenzja #1: Szeptucha” Katarzyny Bereniki Miszczuk, czyli lata przygotowań do porażki.

Książka Katarzyny Bereniki Miszczuk, to tytuł, który przez długi czas miałam w planach przeczytać. Pamiętam autorkę jeszcze z czasów "Wilka" i "Wilczycy", czyli jej pierwszych utworów. Byłam wtedy w gimnazjum i bardzo mi się historia tych wilkołaków podobała. Z perspektywy czasu widzę, że była ona mało rozwinięta, trochę na poziomie fan-fiction, jednak biorę poprawkę na to, że autorka napisała tę serię, gdy sama była nastolatką.

Gdy dowiedziałam się, że K. B. Miszczuk stworzyła historię miłosną w uniwersum Polski „nieochrzczonej”, byłam niezmiernie ciekawa. Autorka postanowiła bowiem wykreować świat, w którym Mieszko I nigdy nie doprowadził do chrztu naszego kraju, przez co ludzie w XXI wieku nadal wierzą w staropolskich bogów, wykonują związane z tym zawody, jak, na przykład, tytułowa szeptucha, czy wieszcz. Historia okazała się jednak inna od tej, której oczekiwałam sięgając po ebooka.

Historia opisana na łamach powieści to losy Gosi, przyszłej pani doktor, która w ramach studiów medycznych musi wyjechać do Bielic- malutkiej mieściny, gdzie ma odbyć praktyki u szeptuchy, czyli wiejskiej „lekarki”, która posługuje się staropolskimi metodami- przesądami, nalewkami i innymi metodami popularnymi wieki temu.
Główna bohaterka jest bardzo sceptycznie nastawiona do zawodu szeptuchy. Nie wierzy w istnienie bogów, a swoją opiekunkę praktyk uważa za oszustkę, której metody traktuje jak bzdury. Oczywiście dalsze wydarzenia sprawią, że Gosia zmieni całkowicie swój światopogląd i uwierzy w polskich bogów, ale więcej nie zdradzę, bo byłby to spoiler. J

Co zirytowało mnie w powieści, to przede wszystkim całkowicie nieprzemyślany świat przedstawiony. Czy autorka naprawdę myślała, że nieprzyjęcie chrztu będzie miało tak znikomy wpływ na przyszłe losy Polski? Jedyną zauważalną zmianą, jaką zaobserwowałam były staropolskie imiona i „pogańskie” zawody. Tyle. Żadnych zmian geopolitycznych, prawdopodobnie żadnych znaczących wojen na tle religijnym- tak jakby miało to jakąkolwiek rację bytu, zwłaszcza w czasach wojen krzyżowych. Inne kraje naprawdę pomyślały „Okej, mamy obok siebie pogańską Polskę, ale co tam, niech sobie żyją jak chcą”? Czy ślub Mieszka z Dobrawą i chrzest Polski nie były planowane dla celów politycznych? Brak przymierza i nagła zmiana planów przecież musiała mieć swoje następstwa. Byłam w szoku, gdy dowiedziałam się, że autorka spędziła wiele czasu przygotowując materiały przed napisaniem powieści. Naprawdę nie widzę efektów tych starań. Jasne, legendy oraz panteon polskich bogów są naprawdę ciekawe, ale to blaknie na tle źle wykreowanego świata. Różwnież styl napisania tej historii nie jest jakiś wyjątkowy. Będę musiała przyomnieć sobie "Wilka" lub "Wilczycę", by mieć porównanie, ale momentami miałam poczucie, jakby pani Miszczuk nadal była nastolatką piszącą swoje opowiadania.

Kolejnym problemem jest główna bohaterka. Gosława aka Gosia, to jedna z najbardziej irytujących bohaterek, o jakich miałam okazję czytać. Jej przemyślenia przywodzą mi na myśl wojującą ateistkę rodem z „gimbazy”. Poważnie, to, jak ta dziewczyna gardzi panteonem, wiejskimi wierzeniami, zawodem szeptuchy i czym tam jeszcze można, jest niezwykle denerwujące. Ironiczny komentarz na któryś z powyższych tematów padał co kilka stron, tak, jakby Gosia nie miała nic innego do powiedzenia. Nawet styczność z istotami nadprzyrodzonymi nie poprawia sytuacji, dziewczyna nadal nie dowierza, nie porzuca swojej roli cynika. Irytujące jest również jej poczucie wyższości nad mieszkańcami mieściny, którzy faktycznie są wierzący, i ufają radom szeptuchy.

Zaletami książki są na pewno wspomniane wcześniej mity, legendy i podania o panteonie. Te historie są naprawdę ciekawe i podane w przystępny sposób, bo pióro pani Miszczuk jest naprawdę lekkie. Książkę czyta się szybko i przyjemnie (zwłaszcza, jeśli przymknie się oko na niedociągnięcia). No i jest Mieszko, czyli prawdziwe książkowe ciacho. J

Podsumowując, książka bardzo mnie zawiodła. Liczyłam na coś więcej. Pomysł był naprawdę ciekawy, niestety nie został wykorzystany, nad czym ubolewam, bo zapowiadała się wielka przygoda w świecie równoległym.

No nic, z wielkim bólem daję książce:

3/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz